wtorek, 12 czerwca 2018

Urlop 2018 - Pierwszy dzień, pierwszy spacer

Po pierwszej nocy spędzonej w "Izerskim Potoku" postanowiliśmy zapoznać się z okolicą. Z przecznicy zeszliśmy w dół wsi, kierując się w stronę Mlądza. Po drodze podziwiamy przepiękne widoki. Otoczeni polami uprawnymi, zabudowami wiejskimi. Gdzieniegdzie widać ruiny zabudów wiejskich. Budowane z kamienia, czasem z czerwonej cegły. Porośnięte krzakami, gdzieniegdzie wyrastają już w ich obrębie drzewa. Pięknie komponują się z otoczeniem. Nie są to współczesne rudery betonowo-azbestowe, ale leciwe budynki.


 

 

Po drodze napotykamy mnóstwo małych żabek Nie jestem herpetologiem. Nie jestem nawet betrachologiem, więc nie jestem w stanie określić jak nazywają się owe żabki. Zadziwiła nas jednak ilość owych płazów. Droga była usiana nimi na odcinku kilkudziesięciu metrów. Utrudniały przejście, ponieważ obawialiśmy się by na nie nadepnąć na którąkolwiek.



Dochodzimy do końca wsi. Końcem okazuje się być kładka-most nad potokiem Mrożynka. Obiekt jest w remoncie. Przejście przez potok na pierwszy rzut oka nie jest problemem. Płynie on w korycie ze sztucznie umocnionymi brzegami o wysokości około 1,5 m.Nie jest to przeszkoda, ale nie ryzykujemy. Zwichnięcie lub złamanie, którejkolwiek z kończyn, pierwszego dnia urlopu, raczej nie wchodzi w grę.


Google Maps twierdzi, że pokonaliśmy około 4 km. Czeka nas drugie tyle w kierunku powrotnym. Dystans nie jest duży. Jednak młodzież zaczyna marudzić. Dlatego też wróciliśmy do "Izerskiego Potoku". Pogoda bardzo nam sprzyjała. Słońce, od czasu do czasu kilka chmurek, lekki powiew wiatru. Zapach czystego powietrza, zieleni.

Po południu czekały nas zakupy, zrobienie małych zapasów i przygotowanie jakiegoś prostego posiłku na kilka dni. Wstyd się przyznać, ale zawaliliśmy sprawę w kilku punktach i zorientowaliśmy się dopiero na trasie, będąc już około 80 kilometrów od domu. Zapomnieliśmy zabrać aparat fotograficzny, obiektywy do telefonów oraz jedzenie. Iza przygotowała pyszne pulpeciki i inne pyszności, które czekały na nasz powrót w lodówce. Zdjęcia robiliśmy telefonami, jedzenie zrobiliśmy na miejscu - udało się przeżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz