wtorek, 19 czerwca 2018

Urlop 2018 - zapora Leśniańska i Obora po rewolucjach

Pamiętacie, że wyprawa do zamku Czocha trochę nam nie wyszła? Zwiedzanie skończyło się na jednym zdjęciu przed zamkiem, zakupie magnesu na lodówkę i skonsumowaniu lodów. Trochę nie wyszło...

Niestety wróciliśmy w okolice zamku. Skuszeni obejrzeniem zapory wodnej jeszcze raz udaliśmy się tymi samymi drogami, które prowadziły w kierunku Czocha. Tym razem drogowskazy i GPS nas nie zawiodły. Tak dla pewności, polecam w GPS wpisać hasła: Ośrodek Czocha-Hotel (ul. Baworowo 100A, 59-820 Leśna), Camping Plaża Czocha.

Zaparkowaliśmy przed wejściem do Camping Plaża Czocha. Parking płatny, jakieś grosze. Przywitał nas pan z psem. Porozmawialiśmy chwilę o życiu – skąd jesteśmy, jak mija urlop. Pies przyjaźnie nastawiony do dzieci. Pisałem już w innym wpisie – lepiej wydać kilka groszy za parking i mieć spokój.


Wróćmy do clou naszej wycieczki, czyli Zapory Leśniańskiej. By być troszkę bogatym o wiedzę na temat tego obiektu przeszukujemy Internet. Czytamy, że jest to zapora, która tworzy zbiornik zaporowy, w tym przypadku jezioro zaporowe, na rzece Kwisie. Budowę zapory rozpoczęto w 1901 r. i zakończono w 1905 r.


Budowla robi ogromne wrażenie. Z jednej strony jezioro, z drugiej ogromna przepaść. W dole widzimy jakiś budynek. Nad tamą hotel. Na jednym i drugim „końcu” zapory znajdują się ogromne leje. Wewnątrz nich widać i słychać pędzącą wodę.


Opis jest dość krótki. Ale przy takim obiekcie nie da się zbyt wiele napisać. Tama jest ogromna, ale jej zwiedzanie opiera się na przejściu po „koronie”, podziwianiu widoków i oglądaniu zewnętrznych elementów, mechanizmów, itp. Przecież nie będę opisywał, że staliśmy przez pół godziny i zachwycaliśmy się widokami.



Na koniec ciekawostka. Przed wjazdem na zaporę jest ustawiony znak B-1, czyli Zakaz ruchu w obu kierunkach. Pod nim umieszczona jest tablica „Nie dotyczy dojazdu do ośrodka Czocha – Hotel”. Jak traktować taki znak? Zgodnie z informacją przez most może przejechać każdy. Przecież chcę dojechać do Czocha-Hotel. Dojeżdżam i… jadę dalej. Złamałem przepisy? Cebula-najwyższy poziom.


Niedaleko za hotelem, jadąc od strony zapory, znajduje się coś, co przypomina taras widokowy. Niestety miejsce jest zaśmiecone. Butelki, puszki, ławki poprzestawiane tak, by było wygodnie „biesiadnikom”.


I teraz, chyba najważniejsza część opisu. Wydaje mi się, że niejeden z widzów znanego programu kulinarnego chciałby odwiedzić "porewolucyjną" restaurację. W naszym wypadku nie była to chęć, a raczej konieczność.

W pewnym sensie wymusił to na nas starszy syn. Zauważył drogowskaz do restauracji z reklamą "Kuchennych rewolucji". Dwa, byliśmy już trochę głodni. Od zwiedzania zapory minęło już trochę czasu.

Oglądaliśmy niejeden odcinek "rewolucji" i mieliśmy pewne obawy co do serwowanego jedzenia. Wielokrotnie właściciele przedstawiani byli w niekorzystnym świetle. Niechętni do pomysłów pani Magdy Gessler, często pozostawieni bez rekomendacji. Jakiś czas temu trafiliśmy na nowy program pt. "Kuchenne rewolucje. Powroty". W programie Charlie Daigneault odwiedza restauracje, które były prezentowane we wcześniejszych odcinkach "Kuchennych rewolucji". Ocenia podawane danie, itd.

Przed wejściem do restauracji nie kierowaliśmy się tym co było w programie. Nawet nie pamiętam czy akurat widzieliśmy wcześniej ten odcinek. Jednak po powrocie obejrzeliśmy, na player.pl, to co się działo w restauracji "Obora" w Gryfowie Śląskim.

(tak, na rachunku widnieje dawna nazwa restauracji, "Magnolia")

W trakcie naszej wizyty widzieliśmy właścicielkę restauracji, która występowała w programie (młoda pani). Sala chyba miała trochę inne kolory niż po rewolucji. Były drewniane ławy i stoły, ozdoby, zdjęcia na ścianach, itd.

Zamówiliśmy żur w bułce, placek po węgiersku, placki ziemniaczane oraz naleśniki. To co mogę powiedzieć o żurku to tylko tyle, że był dobry - jajka, ziemniaki, kiełbasa, wszystko dobre. Naleśniki dobre, ładnie podane, zachęcają do jedzenia. Placki ziemniaczane - danie, które ciężko zepsuć. Iza woli placki, ja nie lubię tego dania.

 (naleśniki)

Pora na placek po węgiersku - pamiętacie może wpis o restauracji u Bożeny w Świeradowie Zdroju? No, to w "Oborze" placek nie był tak dobry. Bardziej przypominał on duży placek ziemniaczany polany gulaszem...


Ceny nie są wygórowane. Dania w smaku są dobre. Ale oglądając teraz ponownie odcinek wspomnianego już programu, w którym pojawia się restauracja "Obora", dochodzę do wniosku, że cel pani Magdy Gessler daleko odbiega od tego co ma miejsce obecnie.

Przepraszam, ale nie lubię robienia zdjęć jedzenia. Zrobiłem to tylko na potrzeby bloga... Łamię moje zasady. W imię czego? Kilku zdjęć na bloga. Jestem załamany... Nie podniosę się z tego...

Podczas pisania bloga nie ucierpiał żaden placek!

Do zobaczenia w kolejnym wpisie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz