sobota, 16 czerwca 2018

Urlop 2018 - DETOA, fabryka zabawek w Albrechticach (Czechy)

Z zabawek się nie wyrasta. Możecie zaprzeczać, ale sami w duchu wiecie, że nawet gdy się nimi nie bawimy, to zawsze wzbudzają one w nas pozytywne odczucia. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze zwiedzając muzeum oraz fabrykę zabawek DETOA w Albrechtice v Jizerských horách (czyli w Albrechticach w Izerskich Górach).


Ponieważ nie byliśmy zbyt przygotowani na podróży po Czechach, udaliśmy się prosto do fabryki. Dojazd jest dość prosty o ile posiada się dobrą mapę i zaktualizowaną nawigację. Dla kogoś kto nie umie czytać w języku czeskim, jest to niezbędne narzędzie. Jednakże trasa okazuje się bardzo prosta i nie nastręcza problemów. 

Przed fabryką parkujemy samochód na parkingu, który jest darmowy. Dzień zwiedzania przypadł na sobotę - dlatego też parking był pusty. Wiedzieliśmy też, że w soboty fabryka nie pracuje, więc ominie nas typowy hałas i odgłosy tamtejszych maszyn. Ze względu na rocznego malucha w chuście wybraliśmy spokojniejszą wersję zwiedzania. Kilka kroków od parkingu i wchodzimy do "recepcji", sklepu, kasy biletowej (?). Obsługa porozumiewa się w języku angielskim. Udaje się nam kupić bilety. Jeszcze kilka ważnych informacji przed zwiedzaniem - na terenie fabryki należy się poruszać w żółtych kamizelkach, nie wolno wykonywać zdjęć no i oczywiście nie wolno się oddalać od przewodnika. Dostajemy do rąk specjalnie przygotowany przewodnik z ponumerowanymi akapitami odnoszącymi się do zdjęć oraz z tematami, które będzie omawiał przewodnik.

Zanim przejdziemy do zwiedzania fabryki zostajemy poproszeni o zwiedzenie sali muzealnej. Oglądamy jedne ze starszych urządzeń do obróbki drewna i produkcji zabawek. Wszystkie takie urządzenia posiadają swój urok w kształcie obudowy, surowym wyglądzie mechanizmów, braku skomplikowanej elektroniki komputerowej. Każdy z pewnością pamięta stare singerowskie maszyny do szycia- to właśnie przypominają owe maszyny. Obok nich znajdują się gabloty z pierwszymi produkowanymi modelami zabawek. Ściany zdobią zdjęcia z historii fabryki.


Wracamy do sklepu. Po chwili pojawia się pani przewodnik, która zabiera nas do fabryki. Przypomina nam jeszcze raz zasady obowiązujące na terenie zakładu. Tournée zaczynamy od piwnicznej części, gdzie znajdują się suszarnie drewna. Zapach suszonego drewna... nic tak nie pachnie jak kawałek tego naturalnego materiału. Pani przewodnik oprowadza nas tłumacząc wszystko w języku czeskim - ale nie stanowi to problemu bo pokazuje nam palcem w zeszycie co aktualnie omawia. Na wózkach i paletach poukładane piękne drewniane profile przygotowane do dalszej obróbki.


Wchodzimy na kolejne piętra fabryki. Widzimy po kolei proces obróbki drewna, które w dalszych procesach ma się stać zabawką. Wszędzie unosi się zapach farb, drewna. Każdy etap produkcji zabawki odbywa się na "zabytkowych" narzędziach i maszynach. Wszystko w oparciu o stare wzorce i normy wiszące na ścianach. Pożółkłe dokumenty w drewnianych ramach - uwielbiam takie ręcznie kreślone rysunki, tabele - komputerowe wydruki nigdy nie oddadzą tej staranności, którą musi włożyć kreślarz w przygotowanie takiego dokumentu.

Fabryka produkuje nie tylko zabawki, ale też mechanizmy do fortepianów i pianin. W niewielkiej gablotce znajduje się działający model mechanizmu młoteczka uderzającego w strunę właśnie takiego instrumentu. OK, każdy chyba widział pianino w szkole, ale nie udało mu się zobaczyć co ma ono w środku. Tu istnieje taka możliwość.


W jednej z sal widzimy stanowiska a dokładnie bębny, przypominające ogromną pralkę, do farbowania małych elementów zabawek. Niemalże w każdym kącie fabryki widzimy porozrzucane drobne elementy zabawek - wypadły podczas transportu, spadły z blatu podczas montażu. Zażartowałem, że gdyby tak pozbierać trochę takich zgub, to może udałoby się złożyć kilka kompletnych zabawek.


Zwiedzanie dobiega końca. Zadowoleni, że udało się nam zobaczyć co działo się "za kulisami" naszego dzieciństwa. Bawiliśmy się zabawkami w domu, przedszkolach, na podwórkach i zawsze naszym pokoleniom towarzyszyły drewniane zabawki (mam na myśli bardzo stare pokolenia...). Nikt niestety nie miał okazji widzieć jak takie cuda powstają. Polecam takie miejsce każdemu, kto czuje choć odrobinę sentymentu do zabawek z czasów PRL. (Polecam również Galerię Starych Zabawek w Gdańsku, ale o tym w innym temacie.)

Kupiliśmy kilka pamiątek w sklepie i na tym zakończyła się nasza przygoda w czeskiej fabryce zabawek.


O fabryce i jej historii możecie poczytać na oficjalnej stronie www.

Na marginesie: w sobotę w Czechach poczty są nieczynne - no i nie udało się wysłać pocztówek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz