piątek, 12 stycznia 2018

Wzgórze Wisielców i plaża nad Głębokim Nurtem - Wolin (zachodniopomorskie)

Łukasz:

Z czego słynie Wolin? Większość obywateli z pewnością nie wie, a pozostała część odpowie, że słynie z katedry i Festiwalu, który odbywa się co roku w Centrum Słowian i Wikingów. Zanim jednak zaskoczę was z czego jeszcze może zasłynąć Wolin powróćmy do jego nazwy. Wolin, czy też Wolin Pomorski? Sam już nie wiem... Na mapie Wolin, a na dworcu PKP Wolin Pomorski... Szukałem i jakoś więcej Wolinów nie znalazłem w Polsce. Po co więc dwie nazwy? Miasto było i jest czasem nazywane Jomsborgiem, Winetą. Ciekawostką jest, że od początku jego nazwa fonetycznie kojarzyła się obecną - Yulin, Wulinensis civitas, Willin, Wołyń, Wolin, Yolin.

W samym Wolinie byłem mnóstwo razy. Wielokrotnie z rodzicami na tzw. "wypadach za miasto". Wiele razy przejeżdżałem przez miasto jadąc do Szczecina. Centrum miasta znałem jak własną kieszeń. Spokojne, senne, urokliwe miasteczko - ot taki banalny opis. Rynek, katedra, rzeka, bulwar spacerowy, kilka ulic na krzyż i garść sklepików. Przyszedł jednak dzień kiedy zacząłem się zastanawiać, że przecież "coś być musi, do cholery, za zakrętem".

Izabela:

Tym samym błądząc szlakiem Słowian i Wikingów dotarliśmy na Wzgórze Wisielców. Mimo, iż mieszkam w okolicach już 12 lat, nigdy w tym miejscu nie byłam. Okolice Wolina kryją jednak różne tajemnice.

Wzgórze Wisielców, to stanowisko archeologiczne - dawne cmentarzysko kurhanowe (mogiły w kształcie kopców), sięgające IX-X w. n.e. Owo należy do grupy najstarszych na Pomorzu Zachodnim średniowiecznych nekropolii. Określenie "wzgórze wisielców" powstało w późniejszym czasie, chyba z racji odbywających się tam egzekucji na piratach. Tematyka może niezbyt przyciągająca najmłodszego w rodzinie (Antek lat 4,5), ale, że była wycieczka, a że w okolicy Wolina śnieg i mróz, to mały miał frajdę.

Łukasz:

Przyznaję miejsce fajne. Jednak zawsze chodząc po takich miejscach mam obawy czy nie stąpam po czyimś grobie. Oczywiście ciekawość i chęć odkrywania kolejnych kart historii jest silniejsza i obawy schodzą na dalszy plan.
Izabela:
Kiedy my byliśmy w tym miejscu (28.01.2017) okolica akurat pokryta była śniegiem. Na szczyt wzniesienia (Gołogóra 21 m n. p.m.) weszliśmy z niemałym wysiłkiem, gdyż nazwijmy to, zbocze, było bardzo oblodzone i ośnieżone. Staraliśmy się omijać te mniejsze górki (kurhany) i szliśmy mniej więcej wyznaczoną ścieżką. Nie chcieliśmy, z szacunku dla zmarłych, niszczyć czyjegoś miejsca pochówku.



Z góry rozpościera się piękny widok na cieśninę Zalewu Szczecińskiego (Głęboki Nurt). Tam jednak ścieżka się kończy i zejść tędy do plaży nie dało się (zbyt strome i urwiste, piaszczyste zbocze wzniesienia). Cofnęliśmy się, więc tą samą ścieżką i poszliśmy w lewo do plaży nad Zalewem.



Zimą miejsce to zrobiło na nas ogromne wrażenie. Malutka plaża i zamarznięty brzeg Zalewu, pomost i mroźny wiatr. 


Wjazdu do plaży strzegło dwóch drewnianych wojów, a za wjazdem przywitał nas Świętowit. Musieliśmy synkowi wyjaśnić, że kiedyś to był nasz słowiański bóg, którego zamienili nam na Jezusa. Przy plaży jest też miejsce na ognisko. Generalnie, fajnie tam jest.

Niestety kiedy wróciliśmy w to samo miejsce latem, plażyczka była bardzo zaśmiecona. Kosze na śmieci nie mieściły odpadów. Pod ławkami pełno petów i kapsli. Cóż, nawet wiatr w czerwcu był bardziej wkurzający, niż wtedy tamten mroźny, styczniowy.

Mimo wszystko polecamy podjechać w to miejsce, szczególnie przy okazji odwiedzin w osadzie Słowian i Wikingów. Tematycznie oba miejsca przecież są ze sobą powiązane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz