poniedziałek, 18 czerwca 2018

Urlop 2018 - kolej linowa SKI&SUN

Świeradów Zdrój i kolej gondolowa SKI&SUN. Zastanawiałem się jak barwnie napisać wstęp do opisu tej atrakcji. Przyznam się, że nic konkretnego nie przyszło mi do głowy...

Dzień przywitał nas słońcem Nasz oddział od rana podzielił się na grupy. Szeregowy Franek odegrał poranny hejnał i dał do zrozumienia, że jego przenośna latryna wymaga opróżnienia. Starszy Antek wybiegł na podwórko w celu przeprowadzenia działań bojowych na huśtawce. Kapral Izabela musiała pomóc szeregowemu Frankowi w zmianie umundurowania. Starszy kapral Łukasz odegrał rolę kucharza i przygotował na szybko jakiś prowiant.

Pod ośrodek SKI&SUN dojeżdżamy przed południem. Parkujemy na płatnym parkingu. Przed ośrodkiem są bodajże trzy płatne parkingi. Tego dnia nasz samochód był trzecim, który tam parkował.

Po zakupie biletów w kasie, czekaliśmy około 30 minut na start kolejki. Kolej kursuje wg określonego rozkładu. Okazało się, że w tym czasie dochodzili kolejni turyści. Zebrała się grupka, na oko, 20-30 osób. W trakcie oczekiwania na start kolejki podziwialiśmy poszczególne elementy mechanizmu oraz to jak pracuje. Kolej pracowała w tym czasie dowożąc pasażerów, którzy jeszcze byli w gondolach.


Przed nami widoczny piękny zielony stok oraz wysokie drzewa. Przed nimi ustawione mnóstwo armatek śnieżnych. Kolej przystaje na chwilę. Wsłuchujemy się w szum lasu. Słońce zaczyna rozgrzewać wszystko dookoła, czuć jednak przyjemny powiew wiatru. Czekamy. Antek pyta coś o kolejkę. Jak działa, po co to wielkie koło, ile ma wagonów, itd.


Zamiast plecaka na plecach mam Franka w specjalnym nosidełku. Wypożyczone dzięki uprzejmości pani Agnieszki z Agroturystyki Izerski Potok. Pierwszy raz nosiłem Malucha w takim czymś i przyznaję, że na dłuższe wyprawy czy nawet zwiedzanie po muzeach jest to najlepsze rozwiązanie. Wcześniej Franek był noszony w specjalnej chuście. Jednak za każdym razem konieczne było wykonanie specjalnego wiązania. W przypadku takiego nosidełka-plecaka wkładam do niego dziecko, zapinam paskami i nakładam właśnie tak jak plecak na plecy lub klatkę piersiową.


Obsługa zaprasza nas do wsiadania do gondoli. Przechodzimy przez bramki i jeszcze dwa kroki i wsiadamy do lekko chyboczącej się huśtawki. Uczucie podobne jak to przy wchodzeniu na schody ruchome. Lina kolejki przemieszcza się cały czas. Specjalny mechanizm zatrzymuje wagonik na określony czas, po czym zostaje zwolniony i zaczepiony na linie.

Ruszamy pod górę. Oszklona gondola pozwala obserwować wszystko dookoła. Widzimy, co jest pod nami, przemieszczającą się zieloną trawę, ścieżki wydeptane przez turystów, ścięte drzewa. Może nie jesteśmy wysoko, ale taka podróż w „akwarium” robi wrażenie. Przejazd trwa około 10-15 minut.


Dojeżdżamy do górnej stacji. Gondola przystaje na chwilę. Wysiadamy. Jesteśmy wysoko! Hurra! 1108 m n.p.m.! Franek był trochę wyżej, bo na moich plecach. Rozglądamy się dookoła i to, co widzimy zapiera dech w piersiach. Wiem, że wielu już było na wyższych szczytach i weszło na nie o własnych siłach. Ale móc podziwiać taki widok całą rodziną to uczucie, jakie może chyba pozazdrościć niejeden samotny alpinista. Móc wspólnie wyrażać emocje i przekazywać wzajemnie to, co się myśli o tej chwili.


CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz